Hello world! Kim ja w zasadzie jestem i po co to robię?

Copacabana - moja kochana

Wszyscy blogują. Dziennikarze, politycy, księża, vipy, a nawet Ci, co nie mają zupełnie nic do powiedzenia. Bez wątpienia, blogi stały się codziennością oraz sposobem wypełniania wolnego czasu dla wielu internautów – w szczególności autorów blogów.

Dlaczego postanowiłem założyć tego prywatnego bloga? Szczerze – nie mam pojęcia. „Coś” każe mi pisać o moich odczuciach, o moich przewidywaniach, o moich opiniach. Mam to szczęście, że kiedyś zainteresowałem się astronomią. Było to wiele, wiele lat temu, bynajmniej nie za wieloma górami. Zawsze byłem osobą aktywną, która zmienia rzeczywistość wokół siebie, czasami z egoistycznych przyczyn, ale często też z prawdziwego altruizmu. Można nawet powiedzieć, że odkryłem w swoim altruiźmie wielki egoizm, bo po prostu więcej radości daje mi robienie czegoś dla społeczności, przez co łaskocze swój egoizm. Zakręcone? Nie ważne – ja wiem, o co chodzi.

Napisałem kolejny akapit, a ty pewnie drogi czytelniku nadal nie znasz odpowiedzi na postawione przeze mnie pytanie – „dlaczego?”. Powiem krótko: pisze, bo chce – pisze, bo mam coś do powiedzenia. Czy to ma jakąś wartość? Nie wiem, nie mi to oceniać. Będzie niezwykle miło, kiedy ktoś napisze: good job – jest fajnie

Czasami zastanawiam się, czy moja pasja do dzielenia się informacjami nie jest większa, niż sama pasja do astronomii. Kocham o tym mówić, kocham się tym dzielić, kocham wciągać kolejne rzesze ludzi. To jest jak narkotyk. Wciąga coraz bardziej, z drobnymi przerwami na zarabianie pieniędzy – bo z czegoś żyć trzeba.

Wszystko zaczęło się ponad dziesięć lat temu. Wtedy postanowiłem zrobić coś większego w Internecie. Był rok 1996, WP dopiero raczkowała, Onet nawet nie nazywał się jeszcze onetem (Optimus Net). Pamiętacie to jeszcze? Dla młodych czytelników to pewnie jak era dinozaurów. Ludzie nie korzystali z internetu w skali masowej. To były czasy pionierstwa. Każdy pukał się w głowę, kiedy mówiłem, że zaczynam inwestować wszystko co mam w nowe medium. A trzeba zauważyć, że na owe czasy, było mi bardzo dobrze. Wzięty art director w kultowych agencjach reklamowych w epoce marketingowego prosperity – prawdziwy yuppies time. Było fajnie, ale coś kazało mi brać się za internet. Rzuciłem wszystko – w zasadzie z dnia na dzień – i już w 1999 roku mieliśmy sporą spółkę, prawie 100 pracowników, wycenianą na jakieś straszne sumy zielonych banknotów. Tak – to były czasy słynnej bańki internetowej. Oczywiście wszystko straciłem, kiedy bańce zachciało się pękać – akurat w tak pięknym momencie.

Zamiast uciekać jak najdalej od internetu, mój niepoprawny optymizm podpowiadał mi, że to tak ma być – bo to jest początek. Zacząłem wertować fachową literaturę dotyczącą zachowania się mediów w ich początkowych fazach dziecięcego wzrostu i szybko dostrzegłem znaczącą prawidłowość – nowe media szybko pikują do góry, potem zaliczają przysłowiową glebę, żeby dopiero po upadku rozwinąć prawdziwe skrzydła. Z ogromnym bagażem doświadczeń, zacząłem od nowa – jeszcze raz od zera. Dzisiaj jest mi znowu dobrze. Na tyle, żeby zająć się swoją astronomiczną pasją.

Ale po co ja to piszę? Kogo to obchodzi… A już wiem po co! To jest, jak to dzisiaj młodzież mówi – background. Pozwoli Wam lepiej zrozumieć, dlaczego śmiem twierdzić, że się znam na tej „robocie”. Żyję praktycznie tylko i wyłącznie z internetu. Mam czas i energię, żeby poświęcić się temu, co kocham najbardziej – astronomii. A poza tym, trzeba czasami zmieniać otoczenie, żeby nie zwariować. Mam to szczęście, że nigdy nie robie tego, czego nie lubię. Ale nawet cukierki w nadmiarze stają się gorzkie. Oto jestem – chce coś zrobić, coś dużego, coś znaczącego, coś zmieniającego środowisko. Tego chcę i to potrafię.

Czym jest dzisiaj internet? Wie chyba każde dziecko. Mamy penetrację na poziomie 30%, co daje magiczną liczbę kilkunastu milionów użytkowników. Wg mnie liczba ta oscyluje już blisko 20 mln., a wszystko dopiero przed nami. Internet dojrzewa, stabilizuje się. Stał się dla wielu ludzi nową przestrzenią życiową. Dla wielu, jest darem od Boga. Niepełnosprawni stają się sprawni, brzydcy stają się piękni, dzieci stają się dorosłymi, dorośli dziećmi, zboczeńcy grasują. Innymi słowy – another world. Czy lepszy, czy gorszy? – Jest taki, jaki byś chciał żeby był, i wcale nie jest wirtualny, jakby mogło się wydawać.
Astro-Forum.org
A w tym Internecie jest, drodzy Państwo, Astro-Forum.org! TaDa!

– Tu będzie akapit, który dla wielu osób będzie niezrozumiały. Jeżeli nie rozumiesz – to ok – tak ma być!

Zakładając je w 2003 miałem ten sam zew rewolucji, jak dzisiaj, kiedy wszyscy jesteśmy mądrzejsi. Wiele osób pewnie czeka z pytaniem, dlaczego doprowadziłem do powstania AF, kiedy dobrze rozwijało się A4U? Dzisiaj na to pytanie szczerze odpowiem: zrobiłem to, bo wiedziałem, że zrobię to lepiej, wartościowiej, na większą skalę. Spójrz dzisiaj, drogi czytelniku, na Astro-Forum.org i odpowiedz sobie, czy to miało sens, czy nie.

Przyznaję publicznie, że pryncypia, które doprowadziły do powstania AF, nie były warte poświęcenia, lat konfliktów i podziału, który odczuwam do dzisiaj. Pomyliłem się, zmieniłem się. Wszystko się zmieniło.

Pierwszym miejscem skupiającym polskich astroamatorów był serwis Teleskopy.pl, założony m.in. przez charyzmatycznego Aleksandra Kacza (pozdrowienia). Przez nieprzyjemne wydarzenia związane z firmą Astrokrak ze struktur Teleskopy.pl wydzieliło się nowe forum – Astro4U.net. Ponieważ historia lubi się powtarzać, z podobnych powodów narodziło się kolejne forum – Astro-Forum.org. Teleskopy.pl pogrzebały czeluści przeszłości, natomiast Astro4U.net funkcjonuje do dzisiaj w bardzo dobrej kondycji. Janusz Płeszka – inicjator wszystkich poważnych konfliktów forumowych został trwale wydalony z obydwu największych forów w Polsce. Założył własne, które uznawane jest za komercyjną tubę firmy Astrokrak. Ciekawostka: domenę teleskopy.pl próbowałem odkupić, niestety bez skutku. Albo maile słabo zadziałały, albo Alex pomyślał, że chce teleskopy samochodowe pod tą domeną sprzedawać.

Obecnie Astro-Forum.org jest największym i najpopularniejszym medium branży astronomicznej w Polsce. Zaskoczony? Patrzę w liczby, widzę (styczeń 2007):

  • 103 tys. wizyt
  • 37 tys. unikalnych użytkowników
  • 2.5 mln. odsłon stron

Jest ktoś większy? Pokażcie mi statystyki, a odszczekam swoją tezę. Pewne „czasopismo” które było liderem i budowało polską społeczność astroamatorów, w szczycie dobiło do 1500 szt. nakładu. Dzisiaj sięgnęło dna. Co mamy poza tym? Bardzo przęciętne i amatorskie periodyki, a z drugiej strony massmedia – czyli słabe, pseudonaukowe magazyny. Jest źle, nawet bardzo źle. Gdyby nie nasze Astro-Forum.org i Astro4U.net – byłoby beznadziejnie.

Są tacy, co mówią – Jesion patrzy na liczby, liczby nie są ważne, nie są wymiernikiem jakości, wartości – ważna jest atmosfera i treść. Można by się zgodzić z tym populistycznym śpiewem „konkurencji”, pod warunkiem, że nie będzie się chciało użyć własnego mózgu, do zrozumienia wyżej przytoczonej kwestii. Wyniki, to nie cyfry. To ludzie, to aktywność, to poczytność, to czas spędzany w wątkach. Jest tu prosta korelacja – dobry materiał, dobry serwis = dużo czytelników, dużo treści, duże liczby. Czyż nie tak? Dlaczego tak chętnie odwiedzacie Astro-Forum.org? Zapewne dlatego, że ma najwięcej użytkowników i treści! A dlaczego ma najwięcej użytkowników i treści?

Czy czuję się ojcem Astro-Forum.org? Tak – czuję się. Zapłodniłem wielką sprawę. Ale nie zapominam, że sam bym tego nie dokonał!

Dla wielu osób forum powstało „samo” – jakby za pociągnięciem magicznej różdżki. To krzywdząca bzdura. Na sukces forum pracowało wiele osób poświęcając sporą część swojego życia. Dzisiaj tworzą Radę Forum. Nie chce nikogo wymieniać z nazwiska, bo mogę kogoś pominąć, co nie będzie sprawiedliwe. Nie będę piać, że Rada jest wspaniała, nieomylna, cudowna i święta. Nie jest taka. Jest do bólu prawdziwa, ludzka. Ale ma jedną wielką zaletę – przez swoją liczebność jest naprawdę obiektywna i komplementarna.

Rada zaczęła, użytkownicy zaangażowali się! Nie wyobrażacie sobie, jak ogromną mam satysfakcję. Mało rzeczy w życiu było dla mnie ważniejszych niż zbudowanie Astro-Forum.org. Mam przyjaciół w całym kraju, a i dalej. Gdziekolwiek się nie ruszę, koledzy gotowi są pomóc. Czy to nie jest fantastyczne?

W początkach Internetu branża badająca ludzkie zachowania (pewnie stadne) alarmowała – internet alienuje. Ludzie przestaną się ze sobą spotykać. Zdziczeją, uzależnią się od komputerów! Dzisiaj okazuje się, że to jedna z większych pomyłek socjologii. Stało się zupełnie odwrotnie. Internet zapłodnił społeczności lokalne. Grupy liczące tysiące ludzi zaczęły żyć jak rodziny, przyjaciele. Spotykają się, rozwijają swoją pasję, żenią się – umierają. Another world – another life…

I tu wracamy do początku mego dzisiejszego wynurzenia – powodu, dla którego otwieram ten blog. Prowadząc Astro-Forum.org na ogół nie mogę wyrażać swoich opinii, bo hieny czatują, a nie chce, żeby na forum panował „syf”. Ale tutaj? Ooooo… będę pisał, co mi ślina na język przyniesie. Wreszcie czuję się wolny w swoich wypowiedziach. Blog jest mój, i napisze tu co będę chciał – prawie bez konsekwencji. Blog to pewien azyl do powiedzenia tego, czego w normalnych okolicznościach powiedzieć nie wypada. Cieszę się z tego powodu i to bardzo.
Ci co mnie nie znają, zrozumieją. Ci co znają i nie lubią – znienawidzą!

W miarę wolnego czasu napiszę o patologiach w naszym środowisku i tej malutkiej, dorastającej branży. Nie będzie tu o BIG BIZNESIE – popularnym ostatnio na wielu blogach. Dlaczego? Bo wielkiego biznesu zwyczajnie tu nie ma. Nie ma nawet średniego biznesu. Taka jest prawda.
Czasami naskrobię coś o kulisach i historii Astro-Forum.org, czasami napisze coś całkowicie prywatnego do swoich przyjaciół. To jest blog – czyli wszystko i nic.

Ale nie będzie tylko o „dupci maryni”. Będzie czasami mięsiście i soczyście. Będzie dużo, branżowo mówiąc – content’u. Zaglądajcie i sprawdzajcie, co Jesion wymyślił – o ile miał czas! Chce wrócić do testów, chce poważnie zająć się astrofotografią. Chce przekazać trochę swojej wiedzy w tym temacie. Blog to dobre narzędzie do popularyzacji astronomii. A może przerodzi się to w coś większego. Who knows?

No dobra, wypada jeszcze napisać, czego tu nie znajdziecie. POLITYKI!

To tyle na dzisiaj. I tak czuję, że przegiąłem przysłowiową pałkę. Ale czym ja się przejmuję – i tak nikt tego nie przeczytał w całości 🙂

PS. Mam 33 lata, cudowną żonę i rybę, której jak zwykle dzisiaj nie nakarmiłem. Dzieci jeszcze nie mam, ale mam nadzieję, że to się wkrótce zmieni.

PS2. To nie koniec historii. Będzie więcej i dokładniej. Nic nie umknie mojej uwadze. Prawda do bólu – wielki świat kuchenny blat. Prawie jak „Fakt”! UWAGA: Tylko wtedy, jak nie będzie pogody!

Autor: Adam Jesionkiewicz

Pasjonat nowych technologii, popularyzator nauki i astronomii. Astrofotograf kosmicznych cudów. Założyciel najpopularniejszego polskiego forum dla miłośników piękna nocnego nieba.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.