Po ponad półtora roku zakończyłem prace modyfikacyjne Oriona AG12. Teleskop, który pierwotnie miał być dedykowany najcięższym kamerom świata astrofotografii okazał się być pod tym względem bardzo kapryśnym. Jak kupuje się sprzęt z najwyższej półki, to nie wybacza mu się „pojechanych” gwiazdek, nawet na samej krawędzi.
Dzisiaj już wiadomo, że pierwsze serie AG nie doceniły wagi współczesnych zestawów kamer, filtrów, OAG’ów, etc. Mimo gwarancji producenta, nie udało mi się zgrać FLI ProLine 16803 z korektorem i teleskopem. Sama tuba w AG była zawsze bardzo sztywna. Piętą achillesową okazał się sam wyciąg. Dzisiaj firma Orion informuje swoich klientów, że standardowy setup jest tylko do max 4 kg. I tak jest w istocie. Żeby zawiesić więcej, trzeba sporo zmienić w systemie montażu kamery i ustawiania ostrości. Ja zbudowałem go zupełnie od podstaw – wymyślając, projektując, prototypując, aż na koniec, po wielu miesiącach zbudowałem ostateczną wersję.
Wyczyn ten nie był taki prosty, czego dowodem są maile, które otrzymuje z całego świata, nie tylko od właścicieli AG, ale także od np. DreamScope, ASA, czy innych. Uzyskanie idealnych gwiazd w pełnym polu 16803, przy astrografie konstrukcji newtona jest bardzo trudne i do niedawna, żaden seryjnie produkowany astrograf sobie z tym nie radził.
Dzisiaj zarówno Orion, jak i ASA, mają rozwiązania przygotowane z myślą o najcięższych kamerach. Sprzęt mocno ewoluował w ostatnim roku. Koledzy zamawiający nowe Oriony mają już za sobą doświadczenia poprzednich pokoleń astrofotografów. Można zamówić wersję z podobnym „focus mountem”, jak mój – pod najlepszy na świecie focuser FLI Atlas. Wg mnie, warto w każdej opcji, bo jakość używania takiego newtona i jego sztywność jest daleko lepsza, niż w przypadku typowych refraktorów.
Nie żałuję tego czasu. Wiele się nauczyłem i być może to dzięki tym doświadczeniom, z najbardziej zaawansowanymi astrografami, postanowiłem, że w przyszłości chcę budować własne konstrukcje – bez kompromisów i z najmniejszym możliwym faktorem frustracji użytkownika.
Informacje o samej modyfikacji możecie przeczytać w archiwalnym wpisie: kliknij tutaj.
Tu jest zdjęcie ostatecznych elementów wyciągu. Na nowych zdjęciach poniżej zobaczycie już wyczernione elementy, które „zlały” się stylistycznie z całym teleskopem. Wszystkie elementy aluminiowe zostały wypiaskowane i poanodowane. Efekt na żywo jest naprawdę bardzo dobry. Teleskop ten będzie można zobaczyć na najbliższym naszym zlocie w Jodłowie (StarParty 2011) razem z innymi produktami Orion Optics (AG, ODK, VX, CT).
Ciekawy jestem, jak to będzie z nowym astrografem o ogniskowej blisko 3 metrów i aperturze 16″ (40 cm)? Sprzęt jest już w hub’ie UPS w Warszawie. Oznacza to, że w poniedziałek będą miał go w swoich rękach. Zamówienie na jego produkcję złożyłem wiele miesięcy temu, więc nie ukrywam, że nie mogę się doczekać pierwszego światła. Tym bardziej, że o ile mi wiadomo, żaden z astrofotografów w Polsce nie fotografuje DS z taką ogniskową i tak dużą matrycą. Orion wprowadził do produkcji wszystkie moje sugestie i prośby. Sprzęt przyjedzie już w 100% gotowy, wraz zaprojektowanymi przez mnie elementami i wyprodukowanymi na CNC w Orionie. Liczę, że to pozwoli mi zacząć pracę „od razu”. Zobaczymy. Nowe wyzwania, nowe możliwości, problemy zapewne też.
W poniedziałek wszystko w mojej astrofotografii zmieni się bezpowrotnie. To przeskok o miliony lat w głąb kosmosu. Rozdzielczość kątowa zestawu kamera-teleskop ok. 0,7 sekundy pozwoli uzyskać najlepszy sampling (detale), jakie są możliwe do uzyskania z Ziemi (bez adaptatywnej optyki). Fotografując AG12 nie musiałem zastanawiać się, jaki jest seeing. Teraz rozpocznie się polowanie na te kilka wyjątkowych nocy żeby zobaczyć to, czego jeszcze nie mogliśmy zobaczy. I to mnie bardzo pociąga.