Nie ma cudowniejszych obiektów we wszechświecie niż galaktyki. Powstały z pierwotnej materii rozrzuconej po bezdrożach kosmosu przez Wielki Wybuch. To one dały szansę i początek życiu, to nasz dom, nasze miejsce we wszechświecie. Nie ma też słynniejszej obcej galaktyki niż „andromedańska” M31. Jest ogromna, większa niż sześć Księżyców w pełni.
Leży w gwiazdozbiorze Andromedy, około 2,5 mln. lat świetlnych od Polski. Należy do tzw. Lokalnej Grupy galaktyk w skład której wchodzi także nasza Droga Mleczna. M31 to typowa przedstawicielka galaktyk spiralnych. Zawiera jednak wyjątkowo wiele gwiazd. Według ostatnich danych zebranych przy pomocy Teleskopu Spitzera oszacowano ich ilość na bilion (tysiąc miliardów). Każda taka gwiazdka to Słońce – mniejsze, większe, zimniejsze, cieplejsze… Większość z nich zapewne posiada swoje planety, zaś około 15-20% z nich leży w strefach życia.
Wielka Galaktyka w Andromedzie jest najjaśniejszą i największą galaktyką północnego nieba. Już pod podmiejskim niebem zobaczycie ją gołym okiem, jako majaczącą w otoczeniu gwiazd mgiełkę. Pod ciemnym niebem nie da się jej nie zauważyć, nawet w czasie przypadkowego „skanowania” wzrokiem gwiazdozbioru Andromedy. W dużych teleskopach prezentuje się wręcz „fotograficznie”. Widok zapiera dech w piersiach, tym bardziej, jeżeli uświadomimy sobie, na co w istocie patrzymy.
Pierwsze opisane obserwacje M31 przeprowadził perski astronom Abd Al-Rahman Al Sufi w 964 roku.
Wszystkie gwiazdy jakie widzicie na zdjęciu należą do naszej galaktyki. Są jak kurtyna przysłaniająca wielką przestrzeń, w której płynie Galaktyka Andromedy. Zbliża się do nas z prędkością 120 km/s. Najprawdopodobniej za kilka miliardów lat zderzy się ona z naszą Drogą Mleczną – kataklizm narodzi nową galaktykę eliptyczną. Nieodłączna nocnemu niebu droga mleczna zniknie, a układy gwiazd, jakie znamy, przepadną bezpowrotnie. Wróżbiarze i astrolodzy przyszłości będą musieli wymyślić nowe znaki zodiaku.
Przestrzeń międzygwiezdna jest niezwykle rzadka. Gdybyśmy porównali gwiazdy do ziaren maku, to na obszarze europy zmieściłyby się zaledwie trzy takie ziarenka. To oznacza, że ryzyko kolizji samych gwiazd w czasie zderzenia galaktyk jest bliskie zeru. Niemniej, dla samego życia na Ziemi może to być bardzo problematyczne bo nie wiadomo, w którą część nowej galaktyki zapędzi nasze Słońce. Jeżeli znajdziemy się bliżej jej jądra – nie będzie wesoło. Zabije nas silna radiacja. Samo oddziaływanie grawitacyjne gwiazd może „rozerwać” nasz Układ Słoneczny, a wtedy zamarzniemy w bezkresie kosmosu. Ale… chyba nie ma co się martwić. Mamy jeszcze co najmniej 3 mld. lat na ziemskie grzeszenie.
Zdjęcie zawiera w sobie w sumie ok. 7 godzin ekspozycji. Materiał do niego zbierany był przez 3 noce. Obróbka syntetycznego materiału zajęła mi kilkanaście długich godzin.