Przez nasz rodzimy Układ Słoneczny każdego roku przelatują setki komet. Na ogól są to bardzo niewielkie obiekty, niedostrzegalne dla nieuzbrojonego oka, tym samym, mało atrakcyjne dla mas, czyli ludzi, którzy nie interesują się astronomią. Czasami jednak do naszego Słońca zbliżają się większe ciała kometarne, które pod wpływem wiatru słonecznego rozpościerają swój przepiękny pióropusz zwany warkoczem.
Rzadki to widok, bo tak spektakularne komety odwiedzają nas niezwykle rzadko. Statystyka jest tu bezlitosna: 1 (słownie „jedna”) na dekadę.
Dookoła komet przez ostatni tysiąc lat wytworzono wiele legend i mitów. Zapewne dlatego wciąż podświadomie ich się obawiamy. Najbardziej znanym współczesnym przypadkiem paniki związanej z kometami jest słynna kometa Hale’a-Boppa, która stała się pośrednim powodem śmierci kilkudziesięciu wyznawców sekty „Wrota Niebios” – w akcie zbiorowego samobójstwa. Uwierzyli swojemu guru, że w ten magiczny sposób dostaną się na pokład kosmicznego statku ukrytego w warkoczu komety.
W średniowieczu komety były zjawiskiem bardzo nieprzewidywalnym. Pojawiały się znienacka, aby dokładnie w ten sam sposób zniknąć. Ówcześni kapłani wierzyli, że komety zwiastują rychłą śmierć króla, albo przepotężny kataklizm.
Dzisiaj, dzięki zaawansowanemu sprzętowi obserwacyjnemu wykrywamy komety bardzo wcześnie, kiedy są jeszcze na granicy rejestrowalności. Mimo to, komety należą do najbardziej nieprzewidywalnych obiektów i bardzo często potrafią zaskoczyć obserwatorów. Nigdy nie wiadomo, czy akurat ta kometa nie da nam przepięknego spektaklu w czasie zbliżania się do Słońca.
Dzisiaj przedstawiam na moim zdjęciu kometę 103P-Hurtley. Odkrył ją Malcolm Hartley w 1986 roku pracując w obserwatorium UK Schmidt Telescope w Siding Spring w Australii. Od momentu jej odkrycia to już trzeci przelot w pobliżu Słońca (kolejne były w 1991 i 1997 roku). Dokładny okres obiegu tej komety wynosi 6,4 roku.
Na niebie podobno widoczna jest już gołym okiem. Piszę „podobno”, bo mimo prób pod ciemnym niebem nie udało mi się jej zaobserwować bez teleskopu. Natomiast już w małej lornetce prezentuje się całkiem wyraźnie.
W okresie października i listopada, kiedy kometa jest najlepiej widoczna, znajdziecie ją na tle gwiazdozbiorów Perseusza i Woźnicy.
Mi udało się ją sfotografować w czasie bliskiego przelotu obok słynnych klastrów gwiezdnych – gromady h i Chi Persei.