Jak to czasami bywa, zdarza mi się pisać o rzeczach oczywistych – pozornie. Astrofotografia to niezwykle trudna dziedzina fotografii. Wymaga, poza wiedzą i doświadczeniem stricte technicznym dodatkowych cechy charakteru – perfekcji i cierpliwości. Ten kto się nigdy nie zderzył z tym wyzwaniem, nie zdaje sobie sprawy ze złożoności tego procesu. Zaczynając moją pierwszą randkę z astrofotografią nie spodziewałem się, co mnie czeka – człowieka z natury leniwego, słabo zorganizowanego.
W czasie pierwszych prób wiele rzeczy nosiło charakter typowych prowizorek. To niezdarnie zwisający kabel, to ostrość ustawiona na oko, aż do słabego wyrównania polarnego. Dlaczego tak się działo? Czas, czas i jeszcze raz czas. Nie sądziłem, że samo przygotowanie do sesji powinno zająć około 2 godzin – no chyba, że mamy stałe obserwatorium. Nie ma drogi na skróty. Tu wszystko musi być idealnie. Różnica między dobrze ustawioną ostrością, a perfekcyjnie jest naprawdę ogromna.
Zastanawiam się, czy jest jakiś sens w pisaniu takich artykułów – chyba tylko dla tych, co już to przeszli. Nie wierzę, że człowiek potrafi uczyć się na cudzych błędach. Doświadczenie ma to do siebie, że jeżeli nie jest własne – to jest żadne. Więc po co piszę? Nie wiem, może żeby dowartościować samego siebie krzycząc – ło Jezu – ale mam trudną pasję – jakie to wielkie wyzwanie. A może jednak komuś pomoże to usystematyzować pewne kwestie – może dzięki temu szybciej uświadomi sobie, że tu nie ma skrótów? Szykuj się kolego (koleżanko) na zostanie perfekcjonistą, albo nic z tego nie będzie.
Od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie sporządzenie czeklisty – czyli punktów, przez które za każdym razem, po rozłożeniu sprzętu, muszę przejść – odznaczając je sobie. Dzisiaj tej listy już tak nie potrzebuje. Z czasem tworzą się schematy – może nawet rutyna. Choć z drugiej strony – to właśnie przez rutynę człowiek potrafi rozłożyć nawet najbardziej utwardzone doświadczenie. W każdym bądź razie – punkty o których Wam za chwilę napiszę są naprawdę fundamentalne. Z czasem każdy z nas uczy się szybkości, ale bez zmiany sprzętu, nie da się wyeliminować choćby jednego punktu. Stety i niestety… Może dzięki temu ta astrofotografia tak bardzo mnie pociąga? Może to jest jakaś forma walki z moim lenistwem i bałaganiarstwem? Kto wie?
Oczywiście lista ta, zależnie od waszego zestawu może się różnić, ale myślę, że zasada jest bardzo podobna i wybaczycie mi te uogólnienie.
1. Nasz plan „gry” – czyli strategia wojny
Zaczynam zawsze od opracowania planu na dany wieczór. Wybieram obiekt, zastanawiam się nad kadrem, wybieram gwiazdkę do guidingu. Robię wydruki, zaznaczam na nich ważne rzeczy.
Co zauważyłem, że jeżeli danej nocy nie skupię się nad tylko jednym obiektem, to efekt jest taki – że nie mam żadnego zdjęcia. Mimo, że to taka prosta kwestia, to nadal mam z nią problem. Coś mnie zawsze kusi, coś odciąga od planu. Czy to telefon, czy nowa kometa. Ale tak się nie da. Naprawdę!
Weźcie to sobie do serca. Myślę, że wielu praktyków ma podobne doświadczenia. Pamiętajcie, że mówię o sprzęcie mobilnym, nie zaś o stacjonarnym obserwatorium. I tak w dzisiejszych czasach mówimy o sumarycznym czasie naświetlania idącym w godziny – tak więc zupełnie bez sensu, moim zdaniem, jest pakować się w kilka obiektów w trakcie jednej sesji. Chyba, że mamy drugi montaż z własnym asystentem na wyposażeniu standardowym.
Powyższe przygotowania można zrobić o każdej porze dnia, dowolną liczbę dni wcześniej. Mamy przecież bardzo dokładne programy – planetaria. Pozwalają nie tylko przyjrzeć się sytuacji na niebie o dowolnym czasie, ale także dokładnie zaplanować fotografowany kadr.
2. Logistyka – czyli ktoś te graty musi wynieść
To akurat fragment, którego nie cierpię. Jako jednostka leniwa, nie lubię targać sprzętu. Po prostu – trudno, przyznaję się. Męczy mnie to. Totalna strata czasu i energii. Żeby to jeszcze dało się spakować w jedną skrzynię, ale… pięć kursów do domu jakoś mnie nie podnieca.
Rozkładam stół, wyciągam sprzęt, kable. Dzisiaj już wiem, jak ważne jest odpowiednie rozstawienie sprzętu. Zdarzyło mi się już raz ustawienie stołu za blisko montażu, co spowodowało, w pewnej pozycji, niemal uszkodzenie sprzętu (spokojnie panowie dystrybutorzy – to nie był wasz sprzęt).
Myśl, planuj, skrzynie rozstawiaj wg priorytetu ich użytkowania. Jeżeli pudło jest puste i nie będzie potrzebne w czasie sesji – postaw je poza stanowiskiem.
Jeżeli sesje zaplanowałeś wcześniej i nie jest to spontan, sprzęt wytargaj z jaskini wcześniej – zanim nadejdzie „wiosna” (noc). To dobra, stara szkoła. Pozwoli oszczędzić Ci sporo czasu. Zauważyłem, że jeżeli stanowisko przygotuje wcześniej, to jakoś mam większą skłonność do późniejszej precyzji. Jeżeli sprzęt rozkładam po nocy, to ze wszystkim się spieszę, bo przecież szkoda takiego pięknego nieba, jakie akurat dzisiaj nad nami góruje.
3. Gwiazda na twojej choince
Graty mam rozłożone, jest 18:00 – robi się powoli ciemno. Zaczynam strojenie mojej choinki. Składam tak sprzęt, jak będzie wyglądał docelowo – czyli aparat, guider, kable, wszystko. Szczególną uwagę zwracam na kable. Tak – to bardzo ważna, a jakże często ignorowana kwestia. Od razu możecie lecieć do sklepu i kupić opaski zaciskowe – jak najcieńsze, do spinania przewodów elektrycznych. Bez tego nie ma efektywnego guidingu. Niech wspomnę jedną sesję, która miała być bardzo udana. Zaczęło się pięknie. Wszystko było zgodnie z czeklistą. Ale nie chciało mi się pospinać przewodów – bo przecież wszystko wyglądało ok. Niestety – kiedy po 4 godzinach naświetlania skontrolowałem sprzęt – okazało się, że potwornie szarpie. Szybka diagnoza wykazała, że jeden z kabli, który wcześniej zlekceważyłem, zaczepił się o jedną z wielu śrub! Fajnie? Nie bardzo… Kolejna noc – prawie zmarnowana. Prawie, bo przecież nie do końca – czegoś się nauczyłem. Bilans dodatni. Problem tylko jeden – kolejna dogodna noc na naukę trafiła się dopiero po ponad 2 miesiącach. Gdybyśmy mieli więcej pogodnych nocy, to cały proces edukacji na własnych błędach moglibyśmy przejść w kilka tygodni. Ale jest jak jest, więc oszczędzajmy czas, by być może następna gwiaździsta noc zdarzy się za pół roku.
Pamiętaj – nie ma prowizorek. Im dokładniej wykonasz ten krok, tym mniej wypadków czeka cię później. Tak naprawdę, to każdy powyższy i następny krok jest tak samo ważny. Odpuścisz jeden i masz jak w banku zmarnowaną sesję. Niemożliwe? Przekonaj się sam.
4. Ważenie
Ja ważę moich zawodników już na ringu – choć wiem, że są tacy, co robią to w ciepłych pieleszach domowych. W astrofotografii wyważenie sprzętu jest niezwykle ważną kwestią. Najczęstszy błąd z jakim się spotkałem, to wyważanie zestawu bez zamontowanych akcesoriów. Tak nie wolno. Dlatego zapamiętaj – wyważaj sprzęt w pełnym, docelowym wyposażeniu. Tu też nie ma miejsca na niedokładność – każda możliwa oś musi być wyważona idealnie. Jeżeli masz dwa teleskopy na jednym montażu – czeka Ciebie więcej pracy. Znajdź środek ciężkości w osi Ra – i zapamiętaj, że zależnie od miejsca na niebie będziesz przeważał zestaw, lub niedoważał. To dlatego, bo twój montaż, jeżeli nie kosztował przynajmniej kilkanaście tysięcy euro, ma prawdopodobnie znaczące luzy – tzw. backlash. Chodzi o to, żeby silnik „ciągnął” cały czas, a nie „popuszczał” powodując mikro szarpanie. Nie rozumiesz? Spokojnie – z czasem stanie się to oczywiste.
Jest już 19:00 – a ja nadal nie zacząłem robić zdjęć. Wyważam sprzęt, sprawdzam kable – są spięte, idealnie ułożone – nic się nie pęta, nić nic nie wisi. Mogę przejść do następnego punktu.
5. Polarna – a co to?
Dopiero teraz powinieneś pomyśleć o ustawieniu twojego montażu na gwiazdę polarną – czyli zosiować oś Ra z biegunem obrotu ziemi. Wiem, że niektórzy zrobią wielkie oczy – dlaczego dopiero teraz, a nie na samym początku. Przecież ze osprzętem zawieszonym na montażu, z wiszącymi kablami nie jest wcale łatwiej. Tak, ale nie zapominajcie, że sprzęt klasy taniej i średniej nie jest sprzętem ciężkim i stabilnym. Odchyłki i błędy miedzy montażem nieobciążonym, a załadowanym potrafią być bardzo duże. Wniosek – ustawiaj Polarną w pełnym rynsztunku. Przy odrobinie gimnastyki – nie jest to takie trudne.
Jak ustawiać na polarną? No nie… To nie ten artykuł. Zakładam, że wiesz o czym piszę. Jeżeli nie rozumiesz tego akapitu – idź na Celestię (celestia.skyscope.pl) i dopiero wtedy kontynuuj lekturę tego elaboratu.
6. Go to heaven…
Punkt, który dotyczy tylko użytkowników systemów GOTO. Na tym etapie ustawiam – wyrównuję system GOTO (align) na 3 gwiazdy, co pozwala w przypadku SkySensora 2000PC osiągnąć dokładność naprowadzania wystarczającą do prac z matrycą wielkości APS-c. Szukany obiekt zawsze ląduje na środku kadru.
Która godzina? Jest już po 19:30. System wyważony, GOTO gotowe do pracy, co dalej? Włączam laptopa, odpalam aparat, kamerę, etc.
7. Krzywo, prosto – aby ostro
Bez podtekstów, moi drodzy. Ostrość to podstawa. Jak już pisałem, różnica między ostrością bardzo dobrą, a idealną – jest ogromna. Bez laptopa nie da się w 100% dobrze ustawić ostrości. OK – można trafić, są przecież tacy, co i w lotto trafiają wór kasy. Zawsze jednak twierdziłem, że łatwiej 10 mln. zarobić, niż wygrać w Lotto – dlatego też uważam, że łatwiej ostrość ustawić za pomocą np. dSLR Focus niż marnować cenne oko wpatrując się w malutki wizjer dSLR’a. Moje ulubione powiedzenie – „Tobie się wydaje, że masz ostrość, a ja Wiem, że ją mam” – to w kontekście ustawiania „na oko”.
Możesz pomyśleć – ale ja nie chce mieć laptopa w polu. Myśl sobie co chcesz, ale im szybciej przywykniesz do obecności ducha Billa Gatesa obok twojego montażu, tym mniej stracisz czasu na własne eksperymenty. Na „koniec dnia” i tak kupisz profesjonalną kamerę astro CCD, więc lepiej trenuj dobre nawyki już teraz. Nie pozbędziesz się laptopa, nawet jeżeli tak Ci się dzisiaj wydaje. Słucham? Nie chcesz kamery astro CCD?! To znaczy, że jeszcze nie wiesz, że jesteś zarażony wirusem astrofotografusesbigus.
Jeżeli ustawiłeś już ostrość w swoim Canonie, czas na powtórzenie tej procedury w guiderze. Nie będę rozwijał tematu – wiadomo o co chodzi.
8. Zaczynamy
Jest godzina 20:15. Zaczynamy? Jezu – człowieku, przecież pracujesz już od paru godzin, a jeszcze nie zacząłeś? Tak – dlatego tytuł tego artykułu mówi o masochiźmie. Dopiero w tym miejscu zaczyna się fotografia. Dopiero teraz ustawiam sprzęt na docelowy obiekt i ustawiam guider na wcześniej wybraną gwiazdkę prowadzącą. Zajmie to jeszcze kwadrans, po którym programuję serię ekspozycji i sprzęt zaczyna swoją pracę. Już beze mnie – jestem tu tylko od sprawdzania, czy coś się nie zrypało, lub czy w którymś z powyższych punktów nie uprościłem sobie sprawy.
9. Epilog
Marudzę? Skądże! Mnie to kręci – naprawdę. Czy jestem zdrowy? Nie wiem! I tak wiele rzeczy pominąłem, o innych zapomniałem. Ktoś, kto przygląda się z boku tym wszystkim procedurom, może odnieść wrażenie, że oto spotkał wzorcowego kretyna. Bo jaki normalny człowiek siedzi godzinami w całkowitej ciemności (o mrozie nie wspominając) tylko po to, żeby następnego dnia okazało się, że znowu czegoś nie dopilnował i zdjęcia nie będzie?
I tym radosnym stwierdzeniem zakończę kolejny artykuł na moim blogu. Sumas zauważył, że piszę coraz dłuższe artykuły – sam nie wiem, czy mnie pochwalił, czy dał dyskretny znak, żebym nie przeginał przysłowiowej p… Patrzę w statystyki i co widzę? Średni czas wizyty w ostatnim tygodniu wzrósł o prawie 400%. Co to znaczy? Czytacie! Cieszę się, jak dziecko. Dziękuję!