Zapewne w tym miejscu pomyślicie, że coś mi odbiło, żeby porównywać tak nieporównywalne teleskopy. Ale spokojnie, nie o to chodzi.
Obydwa mają jedną, ważną i do tego wspólną cechę – należą do kategorii low budget – czyli inaczej mówiąc, dla biedaków z zachodu, albo dla średniej klasy w Polsce 😉 Nie, nie kpię sobie z problemów finansowych, raczej zwracam uwagę na fakt, że 300$ w USA, to nie to samo, co 2300 zł w Polsce.
Nie mniej, w Polsce już przyjęło się sądzić, że sensowną astrofotografię można zacząć od tych dwóch teleskopów. Dylemat może być spory, mimo, że różnica w cenie także. Pojawiają się często pytania, czy warto zapłacić znacznie więcej, za coś, co może być gorsze? Bo przecież f7.5 to nie f5. 150 mm aperatury, to nie 80 mm. Ale czy tak jest na pewno?
Teoria teorią, a praktyka – jak zwykle – pokazuje, że nie do końca wszystko jest oczywiste. Bo przecież newton ma 2 lustra. Nie sądzę, żeby Chińczycy robili te lustra ze sprawnością większą niż 85-87%, a do tego dołożyć trzeba ok. 30 procent obstrukcji. Co nam z tego wyjdzie? No właśnie. To właśnie próbuje sprawdzić.
Większa aperatura newtona 150 f5, dłuższa ogniskowa (750 mm w stosunku do 600 mm z 80ED) powinna oznacza miażdżącą różnice w detalach potencjalnej galaktyki. Ale w refraktorze prawie-APO wad optycznych powinno być mniej, a więc i detal z cala aperatury lepszy. Jako że nie lubię gdybać, a liczenie pozostawiam fizyko-matematykom – sam postanowiłem sprawdzić to empirycznie, tudzież organoleptycznie.
Sprawdzimy, czy zdjęcia z newtona będą znacznie jaśniejsze, czy refraktor z krótszą ogniskową zarejestruje znacząco mniej detali, po przeskalowaniu obiektu do skali z 750 mm? Po pierwszych zdjęciach dziennych, sprawa nie jest rozstrzygnięta. Zobaczcie zdjęcie.
No i co tu widać? Mimo, że newton pokazuje jednak, zgodnie z oczekiwaniem, więcej szczegółów – choć nie tyle, ile można faktycznie się spodziewać, to najdziwniejsza sprawa dzieje się z jasnością obrazu. Czasy naświetlania są dokładnie takie same. Dla mnie to jest zagadka i mam nadzieję, że coś ze Słońca błysnęło, czego nie zauważyłem. Na razie wstrzymam się z oceną do czasu powtórzenia testu.
Inną ciekawą sprawą jest drastyczna różnica w barwie. Dwa RAWy, wywołane dokładnie z tymi samymi parametrami, wykazują totalnie inną temperaturę barwową, lub jak kto woli – balans bieli. Zaprezentowane powyżej zdjęcia mają ujednolicony balans, zmierzony na białą ramę. Poniżej możecie zobaczyć, jak wygląda to bez wyrównania tonacji.
Ciekawe – prawda? I to jest chyba niezły dowód na to, że Chińskie APO wprowadzają sporą dominantę koloru. Całe szczęście, że bardzo łatwo ją balansować, czy to w RAW, czy w automatyce balansu bieli w aparacie. Ale fakt pozostaje faktem.
Abstrahując od samej optyki, różnice między tymi dwiema konstrukcjami są zasadnicze. Newton wymaga na pewno lepsze montażu. Jest znacznie cięższy od refraktora, a pamiętajmy, że potrzeba nam jeszcze guidera. W najbliższym czasie zważę kompletny setup Newton + guider oraz refraktor + guider. Ale nie ma co gdybać. I tak wiadomo, że tu lepiej wypadnie refraktor 80ED.
Kolejną ważną kwestią jest wygoda użytkowania, za która 80ED zbiera więcej punktów. W newtonie musiałem wymienić fatalny wyciąg 1,25″ na pełne 2″ Baadera. To dosyć skomplikowana procedura, a do tego wielkość lusterka wtórnego nie jest wystarczająca, aby pokryć bez winietowania pełną klatkę 35 mm. Z drugiej strony winietowanie jest niewielkie i spokojnie da się je usuwać „flatem”. Kwestię korektora komy MPCC (Multi Purpose Coma Corector) poruszę przy innej okazji, choć oczywiście w teście porównawczym zawsze bierze udział.
Nie pociesza też sama konstrukcja newtona, czyli miejsce gdzie jest wyciąg, a konkretnie aparat. Trzeba dodatkowo doważać zestaw, aby nie było problemów z trackingiem. Zdecydowanie prościej jest, kiedy wyciąg mamy z tyłu – tak jak w każdym refraktorze. Newton oznacza także więcej poświęconej uwagi na obsługę „serwisową” oraz jest zdecydowanie bardziej podatny na podmuchy wiatru. Przed sesją trzeba sprawdzać kolimację, nawet liniowość wyciągu – na której brak wyjątkowo uczulony jest korektor komy (miałem z tym poważny problem). W przypadku refraktora możemy o większości tych czynności zapomnieć. Montujesz i „jedziesz” – to faktycznie prawda.
Wadą refraktora w naszym klimacie jest dosyć upierdliwe „parowanie” obiektywu. Bez suszarki się nie obejdzie i proponuje już się w odpowiednią zaopatrzyć. Zanim newton zaparuje, prędzej ty wymiękniesz. Chociaż zdarzało mi się zaparowanie lusterka wtórnego. Z tym można sobie poradzić zakładając „kołnierz” u wyloty tubusu, czyli tzw. odrośnik – choćby z tektury 😉
Więcej napiszę, jak zrobię kolejne zdjęcia porównawcze. Mam nadzieję, że takie – nawet z zasady bezsensowne porównanie może się komuś przydać. Na forach rzadko kto podejmuje się takiej konfrontacji, ponieważ zaraz rozpoczyna się dyskusja nad tym, co lepsze. A tu nie do końca o to chodzi. Mamy konkretne zastosowanie oraz konkretny budżet. Ja chce odpowiedzieć na pytanie, czy newton 150/750 (z korektorem komy, z wymianą wyciągu, etc.), czy refraktor 80ED.
To na dzisiaj tyle. Dobrej nocy.