Kiedy obok Ciebie leży kamera za cenę porządnego samochodu zaczynasz wątpić w to, czy astrofotografia jest dziedziną poddającą się masowej popularyzacji. Przez moje ręce przewinęło się bardzo wiele sprzętu astronomicznego. Ewoluowałem od najniższego progu astrofotografii cyfrowymi lustrzankami na kiwających się montażach „przemycanych” zza oceanu, po fotograficzne „ferrari”. Być może pozwala mi to spojrzeć na sprzęt z mniej emocjonalnego punktu widzenia – bardziej pragmatycznego.
Czując „pod kopułą” poczucie jakiejś chorej misji szukam sprzętu, którym można wejść w ambitną astrofotografię, nie zastawiając przy tym hipoteki domu. Ci co mnie znają wiedzą, że ten proceder trwa u mnie od lat. Swoimi testami (lata temu) spopularyzowałem egzotyczną na tamte czasy Syntę (dzisiaj bardziej znaną jako SkyWatcher), potem szukałem świętego grala tanich APO i tak przetarłem szlaki dla kultowego dzisiaj 80ED. Obydwa teleskopy odmieniły obliczę polskiej astronomii, co może brzmieć bardzo pompatycznie, ale tak jest w istocie. Nie łechce to mojego ego, ale na pewno czuję wielką satysfakcję, widząc na zlotach całe tabuny Synt, czy innych testowanych teleskopów.
Teraz czuję ciśnienie na znalezienie kamery, która kosztuje relatywnie niewiele, ale da użytkownikowi wiele satysfakcji. Codziennie w naszym środowisku zderzam się z mitami. Odnoszę wrażenie, że w astrofotografii ograniczamy wybory do dwóch segmentów: albo wypasiona kamera z wielką matrycą za dziesiątki tysięcy, albo wcale (tzn. pozostajemy wtedy przy cyfrówce typu Canon 350D). Paradoksem tej sytuacji jest fakt, że i tak 99% fotografów astro prezentuje swoje zdjęcia w niskiej rozdzielczości, zaledwie 800×600 (średnio i mniej). Bardzo niewielu z nich drukuje swoje zdjęcia, do czego tak naprawdę potrzebują „multimilionpikselowe” matryce.
Od 2 lat polecałem w najniższym budżecie kamery Atika. Uważam, że Atik 314L+, swoją sprawnością bije na główę popularnego i znacznie droższego SBIG ST2000XM – w szczególności w paśmie H-alpha. Problem w tym, że kamera kosztuje prawie 5,5 tysiąca złotych, co dla wielu może być granicą finansową nie do pokonania. Atik od dawna ma w ofercie tańszego brata 314L. Piszę tu o Atiku 314E. Co to takiego?
To bardzo podobna kamera i nie przypadkowo nosi ten sam numer modelowy. Otrzymała też dokładnie tę samą elektronikę co droższy brat. Co więc je różni? Przede wszystkim matryca. Zamiast Sony ICX285AL ExView, Atik 314E otrzymał matrycę Sony ICX205AL ExView o tej samej rozdzielczości, ale mniejszych wymiarach, co oznacza większe upakowanie pikseli na 1 mm. Kamera ma najmniejszy piksel ze wszystkich popularnych kamer dedykowanych do DS (4,6 μm). Są także drobne różnice w chłodzeniu: 27 (314L) vs 25 stopni (314E) poniżej temperatury otoczenia. Oznakowanie modelu symbolem plusa oznacza, że Atik 314L+ posiada regulator temperatury, którego to w E nie znajdziecie. Nie mniej, jest to bez znaczenia. Na surowych klatkach nie będziecie w stanie znaleźć ani jednego hot piksela przy 300 sekundowych subekspozycjach. Dosyć szokujące, szczególnie jeżeli przesiądziecie się z SBIGów (KAI).
Mały piksel oznacza mniejszą sprawność, większy szum, ale… daje też dostęp do relatywnie dużej skali obrazu przy krótkich ogniskowych. Używając np. popularnego SkyWatchera 80ED (ogniskowa 600 mm) z tak małym pikselem otrzymamy ekwiwalent skali taki, jak przy zastosowaniu ogniskowej 1200 mm z kamerą o pikselu 9 μm . Mniejszy piksel pozwala zejść drastycznie z masą zestawu, co znowu zmniejsza wymagania dla montażu. To w połączeniu z małą matrycą (brak konieczności kupowania korektorów pola) może być bardzo ciekawą propozycją dla początkujących, szczególnie tych z mniej zasobnym portfelem. Kamera kosztuje prawie 2 tys. mniej od Atika 314L+, co dla niektórych może oznaczać kwestię „być”, albo „nie być”.
Sama sprawność kamery nie jest zła, szczególnie kiedy weźmiemy pod uwagę jej malutki piksel, i osiąga zbliżony poziom wspomnianego wcześniej SBIGa ST2000XM. W miniaturce obok zobaczycie ilustrację przedstawiającą wykres QE Atika 314E i SBIG’a. Model KAI2000 nie jest już produkowany przez firmę, choć wiele ich jeszcze w Polsce znajdziecie (rynek wtórny). Zdaję sobie sprawę, że ten rysunek może być pewnym zaskoczeniem dla wielu osób. Przecież ST2000XM wykonano tyle pięknych fotografii, dlaczego więc miałoby się nie dać tego zrobić Atikiem 314E?
Żeby nie być gołosłownym, wczorajszą noc przeznaczyłem na zabawę z małym, leciutkim Atikiem 314E. Muszę przyznać, że nowa elektronika Atika (3 rewizja) jest naprawdę bezproblemowa. Te kamery to prawdziwe plug&play. W tej chwili do serwera w obserwatorium mam podłączone 4 kamery z tej serii – Titan, 314E, 314L+, i oczywiście główny hicior 383L+. Kamery świetne pracują ze sobą w parach, do tego na tym samym sterowniku. Używam je z Maximem i ACP, więc w najbardziej wymagającym środowisku astro-software’u.
W czasie wczorajszej testowej sesji wpadł do mojego obserwatorium Jazz. Nie krył zdziwienia, kiedy zobaczył, co potrafi tania kamera. Mam nadzieję, że znajdzie chwilę czasu, żeby opisać swoje przemyślenia w temacie kamer CCD. Będą bardzo cenne, bo sam wcześniej męczył się z czymś, co nie spełniało jego oczekiwań.
Z czystym sumieniem jestem gotowy polecić Wam ten model, jeżeli te prawie 2 tys. zł wydane mniej robi różnicę. Kamera jest bardzo lekka i prawdopodobnie nie ma takiego wyciągu, który byłby dla niej za „giętki”. Przypominam, że Atik 314L+ to koń pociągowy całej firmy Atik i jednocześnie najpopularniejsza kamera z tej stajni (bestseller). W tym roku doszedł 383L+, który pewnie wiele zmieni, ale na pewno nie będzie kosztował 3500 zł, jak recenzowany 314E. Trudno mi pojąć, dlaczego te kamery są tak mało popularne w Polsce. Europa już dawno je polubiła. Najwięcej Atików jest we Francji, Hiszpanii, Węgrzech. My z niezrozumiałych powodów wolimy przemycać szroty z USA, które technologicznie i parametrycznie odbiegają znacząco od omawianych tu modeli. Grunt żeby było amerykańskie? Nieważne, że potem nie ma komu tego serwisować. Zawsze można opchnąć następnemu jeleniowi, tak jak mi – swego czasu.
Teraz konkrety, czyli to co wszyscy lubią najbardziej – zdjęcia. Możecie przekonać się na własne oczy, co można zrobić umiarkowanie tanią kamerą astro.
M51 – Galaktyka Wir
Bardzo znany obiekt. Bez wątpienia jeden z królów północnego nieba. Trudno sobie wyobrazić piękniejszą prezentację niewyobrażalnych interakcji kosmicznych, bo to przecież dwie zderzające się galaktyki. Prawdopodobnie towarzyszka przeszyła dysk M51 600 milionów lat temu. Dzięki Bogu, są dosyć daleko od nas, bo aż 30 milionów lat świetlnych. Znajdziecie ją w gwiazdozbiorze Psów Gończych. Widoczna wizualnie nawet w niewielkich teleskopach.
Do wykonania tego szybkiego (20 subklatek po 5 min) zdjęcia użyłem teleskop newtona o aperturze 20 cm i światłosile f/4,5. Co ważne odnotowania, to bez jakiegokolwiek korektora, co przy tej światłosile wydaje się wręcz nierzeczywiste. Oczywiście sprawne oko dostrzeże krzywiznę pola, ale – jest to w granicach tolerancji, bo przecież mówimy to o fotografii bardzo amatorskiej.
Z tą optyką rozdzielczość kątowa wyniosła 1 sekunda na 1 piksel. Wow – rzadko można fotografować z taką wynikową skalą. Są nawet tacy, którzy twierdzą, że w Polsce to nierealne ze względu na sporą niestabilność naszej atmosfery. Ale jak widać – można, i to z bardzo satysfakcjonującym poziomem. Szczerze mówiąc, nie przypominam sobie lepszego (w sensie detalu) zdjęcia tej galaktyki wykonanej z Polski, nawet sprzętem o 10x większej wartości. Jak się mylę, to odszczekam. Pokażcie!
Skąd taka skala z tak małego teleskopu? To właśnie to magiczne 4,6 μm w pikselach. Mój testowy newton ma ogniskową 900 mm, co przy tak małym pikselu daje ekwiwalent prawie 2 metrów przy średnim rozmiarze piksela, który wynosi 9 μm. FWHM gwiazd waha się w przedziale 1,6 do 2 piksela.
M106 – Galaktyka spiralna
Galaktyka, która pierwotnie nie znalazła się w podstawowym katalogu Messiera. Została dodana dopiero w 1974 roku przez Helen Sawyer Hogg, razem z M105 i M107. Znajdziecie ją w Psach Gończych, 25 milionów lat świetlnych od Ziemi. Sumaryczna ekspozycja to 100 minut.
M81 – Galaktyka Bodego
Kolejny klasyk naszego nieba. Większa towarzyszka znanego duetu Wielkiej Niedźwiedzicy (M81, M82) oddalonego od Warszawy o 12 milionów lat świetlnych. Zobaczycie ją nawet przez mały teleskop, co czyni z niej jeden z pierwszych celów głębokiego kosmosu dla początkujących.
Zdjęcie znacząco gorsze od poprzedniego z trzech powodów. Po pierwsze, wykonałem je tuż po otwarciu obserwatorium (turbulencje spowodowane ciepłym powietrzem); po drugie, niezbyt precyzyjnie udało mi się ustawić ostrość; a po trzecie: wykonałem tylko 9 klatek po 5 min. To naprawdę bardzo mało, ale też dobrze świadczy o kamerze, że w tak krótkim czasie można zrobić dosyć efektowne zdjęcie.
Ponieważ żyjemy w epoce open source, wrzucam surowy materiał z tej sesji. Będziecie mogli pobawić się sami i ocenić jakość klatek. Do obróbki danych potrzebujesz aplikację odczytującą pliki FITS (np. darmowy NASA FITS Liberator).
[button link=”http://dl.dropbox.com/u/7538285/Atik314E-M51.zip” size=”large”]Ściągnij surowe pliki M51 (.FITS)[/button]
[button link=”http://forum.astropolis.pl/topic/35632-m81-i-m51-z-atika-314e/” size=”large” color=”orange” window=”yes”]Przeczytaj dyskusję na Astropolis.pl[/button]