Porównanie działań MRA2009 w Polsce i na świecie na podstawie Google Trends

Kilka dni temu opublikowałem zestawienie rankingowe najpopularniejszych astronomicznych serwisów internetowych w Polsce, oraz na świecie. Artykuł poruszył polskie środowisko i przeczytało go przez 2 dni prawie 2 tysiące osób. Omawiany wpis nie miał formy prowokacji i przedstawiał zestawione dane udostępnione przez firmę Alexa. Każdy może takie zestawienie zrobić sam i przekonać się, czy jestem aż tak głupi, żeby bawić się w manipulację danymi dostępnymi publicznie. Dane Alexy są bardzo dynamiczne i zmieniają się z każdym dniem. Fluktuacja może wynosić maksymalnie do kilkunastu procent. To może zamieniać miejscami głównie dwa pierwsze podmioty (Astro-Forum.org, Astronet). Inaczej mówiąc, jednego dnia pierwszy może być Astronet, drugiego zaś Astro-Forum.org – ze względu na bardzo zbliżone zasięgi.

Ranking nie miał na celu, tak jak pisałem, prezentacji danych bezwzględnych, a jedynie pokazanie skali zasięgowej podmiotów, a przez to ogólnych różnic ilościowych. Gdybyśmy chcieli zmierzyć dokładne zasięgi wszystkich polskich portali to wymagałoby to udostępnienia lokalnych statystyk, lub zainstalowania skryptów metrycznych np. od Google Analytics. Sądząc po zewnętrznych komentarzach, nie wierzę, aby niektóre podmioty zgodziły się na takie niezależne badanie, zapewne zasłaniając się stwierdzeniem, że dla nich „zasięg” nie jest ważny. Jest to oczywistą bzdurą, co dobitnie potwierdzają próby zatuszowania mniejszego zasięgu poprzez np. zmianę czasu generowania statystyk ilości przebywających osób „online” na forum z domyślnego 15 minut (skrypt PHPBB) na 1 godzinę.

Dlaczego badanie zasięgu może być istotne? Wierzę, że zwizualizowanie takich wyników jasno pokazuje, że konkurencja z Astro-Forum.org jest jak najbardziej możliwa, co pośrednio powinno dać przysłowiowego „kopa” reszcie. Jestem przekonany, że tylko naturalna konkurencja między podmiotami może doprowadzić do wyjścia z okresu stagnacji. Polski amator gwiazd nie ma dostępu do wielu usług, które powinny pojawić się już lata temu. Brak takich usług oraz ich ewolucyjnego rozwoju prowadzi do apatii środowiska, które już w znaczącej większość przeniosło się do Internetu.

Można oczywiście próbować twierdzić, że astronomia to nie tylko internet. Takie twierdzenie jest możliwe tylko u osoby, która nie ma świadomości różnicy skali. Wiodący portal co miesiąc odwiedza kilkadziesiąt tysięcy osób. Wśród nich są takie, które astronomią zajmują się latami, ale są też tacy, którzy przygodę dopiero zaczynają, lub jeszcze nie wiedzą, że polubią tę dziedzinę. Niestety – dla tych drugich oferta serwisów i forów jest bardzo skromna – wręcz bliska zeru. Trzeba być prawdziwym „hardcorem”, żeby przegrzebać się przez głębokie i niedostępne czeluścia forów, do tego nie narażając się na zadanie milion razy już zadanego pytania i tym samym – „zirytowanie” społeczności. Skala ta w porównaniu do np. lokalnych działań grup pasjonatów jest nieporównywalna. Nie bagatelizuję tu takiej aktywności, wręcz przeciwnie. Uważam, że te działania muszą się uzupełniać. Nie mniej, trudno sobie wyobrazić, żeby te działania docierały chociaż do tysiąca nowych osób. Parasolem zbierającym te wszystkie działania jest Internet, nawet jeżeli jeszcze w to nie wierzycie. Tak samo jest z edukacją astronomiczną (w kontekście amatorskim). Im szybciej dostrzeże ona tę „rację”, tym prędzej nadejdą efekty.

Przedstawiłem Wam gotowy pomysł na to, co trzeba zrobić. Liczę, że ktoś podejmie „rękawicę” i zacznie coś u licha robić. Bo jeżeli znowu tylko my to zrobimy, to jeszcze bardziej nas niektórzy znienawidzą – o ironio, za efektywność i budowanie skutecznych przedsięwzięć. Chyba tylko w naszym środowisku lubimy obrażać i napiętnowywać osoby, które „śmią” coś zrobić i tym samym wyjść przed szereg. Ja osobiście nie lubię tkwić w miejscu – moją pasją ,poza astronomią, jest także kształtowanie Internetu, jako medium informacyjno-komunikacyjne. I tym się z uzasadnionych pobudek zajmuję zarówno zawodowo, jak i hobbystycznie. To mój świat, moje życie. Naturalne jest to, że wiedza zawodowa będzie przenikać w mój świat astronomiczny, na czym wierzę, skorzysta cała nasza społeczność.

Nie napiszę książki, nie założę organizacji astronomicznej, nie będę organizował spotkań edukacyjnych. Dlaczego? Bo się na tym nie znam, nie kręci mnie to, nie jest to moim przeznaczeniem. Daje z siebie to, co potrafię robić najlepiej i to co kocham robić. Tylko tyle, … może aż tyle. Zdaję sobie sprawę z tego, że rola w którą wstąpiłem jest z góry skazana na „towarzyskie” niepowodzenie. Projekty, które realizuję mają, bez wątpienia, duży wpływ na rozwój astronomii, ale medialnie są niewdzięczne. Nikt przecież nie zastanawia się, czym jest np. Astro-Forum.org, jak funkcjonuje, ile wymaga nakładów, pracy za kulisami. To skomplikowana i kosztowna machina, ale jest także unikatowa, bo fora są platformą do narodzin i animacji wielu innych przedsięwzięć (konkursy, kalendarze, spotkania lokalne, zloty, etc.). To wszystko bez istnienia forów nie byłoby możliwe. Zastanawialiście się kiedyś nad tym, jak wyglądałaby Wasza astronomia bez Astro-Forum.org, czy Astro4u.net?  Czy w ogóle by istniała? Brzmi to źle, ale powiem: w dzisiejszych czasach astronomię amatorską przy życiu w dużej skali trzyma i inspiruje TYLKO i wyłącznie Internet, tak jak kiedyś oficjalne stowarzyszenia (PTMA). Fora nas skupiają, dają szansę na przepływ „krwi” w organizmie, inspirują wielkie pomysły, jak i te zupełnie bez znaczenia. Rolą forum jest nas połączyć, dać szansę komunikowania i przepływu informacji. Taką mam też misję tworząc nowy byt pod postacią Astropolis.pl.

Przechodząc do tytułowego tematu porównania działań MRA w Polsce i zagranicą chciałbym przedstawić coś, co wg mnie, jest bardzo dobrym miernikiem efektywności działań popularyzujących astronomię w ujęciu masowym. Ale najpierw małe uzasadnienie.

Trudno mi sobie wyobrazić sytuację, w której stereotypowa osoba interesująca się astronomią nie posiada komputera oraz nie korzysta z Internetu. Oczywiście znajdziemy takie osoby, ale w skali całej populacji jest to całkowicie pomijalny margines. W Polsce penetracja Internetu wynosi już blisko 60% populacji. W przypadku ludzi młodych nawet do 80-90%. We wszystkich działaniach promocyjnych obserwujemy zawsze sprzężenie zwrotne w Internecie. Nie ważne, jakie będzie medium podstawowe. Czy to gazety, czy tv, czy imprezy organizowane poza mediami. Jeżeli ich skala i efektywność jest prawidłowa, to ZAWSZE powoduje to wzrost zainteresowania tematem w Internecie. Wynika to przytoczonej wcześniej wysokiej penetracji populacji Internetem.

Kiedy o czymś słyszymy, a do tego to „coś” nas zaintryguje, to coraz częściej siadamy do Google i wpisujemy to magiczne „słowo”. Ta prosta z założenia czynność pozwala całkiem skutecznie monitorować efektywność działań w sektorze społecznym, publicznym. Google od jakiegoś czasu buduje na bazie wpisywanych słów/fraz zaawansowane statystyki nazwane Google Trends. Dzięki temu narzędziu jesteśmy w stanie oszacować taką aktywność z dosyć dokładnym odniesieniem do rzeczywistości.

No to zaczynamy. Dla rozruszania i zrozumienia istoty prezentacji przedstawię wyniki dla Prezydanta Obamy. Widać wyraźnie, kiedy zaistniał, kiedy miał największe zainteresowanie. Widać także, że jego popularność spada. W górnej części tabeli widoczny jest ogólny wolumin wyszukiwania słowa Obama, zaś niżej możecie zobaczyć ilościowy wskaźnik zindeksowanych wiadomości (jeżeli coś się dzieje ważnego, to media o tym piszą).

A jak w takim razie wygląda „Astronomy” w USA?

To co rzuca się w oczy to trend. Niestety – ujemny, czyli popularność szukania treści astronomicznych sukcesywnie spada. MRA wiele nie pomogło, ale będąc sprawiedliwym muszę dostrzec lekkie spowolnienie spadku. Ciekawe natomiast jest zerknięcie na wyniki ilościowe publikowanych wiadomości. Widać, że coś się działo i ilość „newsów” w pewnych, kluczowych momentach nasilała się. Co to znaczy?

Działania PR’owe były, ale prawdopodobnie nieprawidłowe. Wyraźnie widać, że publikowane artykuły nie spowodowały, że ludzie zechcieli czegoś więcej się dowiedzieć o astronomii (w skali statystycznej). Para w gwizdek?

Spójrzmy teraz na inne kraje. Niemcy:

W zasadzie to samo, co powyżej. Wyraźniejszy jest za to wzrost artykułów, ale także nie przełożył się na wzrost zainteresowania „śmiertelników”. No może poza pierwszym tygodniem 2009 roku, bo tu widoczny jest znaczący wzrost. Pierwsza fala artykułów zaintrygowała ludzi, ale nic za tym nie poszło.

Francja:

Zdecydowanie najlepszy wynik z przytaczanych powyżej i poniżej krajów. Przez środkowe miesiące roku media wygenerowały naprawdę znaczący feedback w Internecie. Utrzymujący się przez około 2 miesiące ponad 200% wzrost zainteresowania astronomią to spory sukces. Niestety – potem wszystko wróciło do „normy”.

Na koniec nasza ukochana Polska:

W Polsce znaczące natężenie publikowanych przez media informacji o astronomii nie przełożył się praktycznie w ogóle na zainteresowanie Internautów. Raczej to nas nie dziwi. Prasa o astronomii pisze albo na poziomie przedszkolnym, albo w taki sposób, że nikt normalny nie jest w stanie jej zrozumieć. Do tego, nie pokazuje astronomii w aspekcie romantycznym (humanistycznym), tylko ściśle matematyczno-fizycznym. To znacząco ogranicza jest dostęp i buduje poważny mit, że to hobby tylko dla umysłów „ścisłych”. Nie trzeba zaglądać w badania, żeby to sobie uświadomić – niestety.

Podsumowując: przeglądanie wyników i badanie statystyk potwierdza to, co zapewne każdy z nas odczuwa. MRA 2009 nie zmieniło nic – ani wewnętrznie (pasjonaci astro), ani zewnętrznie (potencjalni pasjonaci).

Na koniec, w ramach rozluźniającej ciekawostki przykład z cyklu: „jak robią to królowie świata„:

oraz słów kilka o zaćmieniach słońca:

Aktualizacja: w związku z pojawiającymi się zarzutami o brak działania w sprawie MRA2009 chciałem sprostować i poinformować:

1. W sprawie mojej pomocy oraz mojej firmy wraz z zespołem osób ogólnie mówiąc, znających się na rzeczy, odbyłem kilka spotkań, włącznie z główny koordynatorem (nie było łatwo się dobić, na odpowiedzi drogą mailową czeka się dłuuugo)

2. Przedstawiłem na spotkaniach możliwości i pomysły, które wynikają z mojego know-how oraz mojego zespołu

3. Zaoferowałem pomoc w znalezieniu globalnego sponsora MRA2009 na Polskę. Mieliśmy pomysł na włączenie astronomii w duży budżet reklamowy dużej korporacji, co oznaczało by sporo pieniędzy na promocję w mediach i organizację eventów

4. Zaoferowałem budowę dużego portalu informacyjno-edukacyjnego zgodnego z najnowszymi standardami i wykorzystującego potencjał serwisów społecznościowych. Dołączyłem do tego powierzchnię reklamową moich wszystkich portali, łącznie docierających do ponad 4 mln. ludzi rocznie.

5. Zaoferowałem pełne wsparcie AF przy rozsiewaniu informacji o MRA.

Na spotkaniu ogólnie przedstawiłem nasz potencjał i możliwości. Opowiedziałem także o tym, co do tej pory udało się zrealizować. Niestety – po spotkaniu nie udało mi się już skontaktować z nikim. Propozycję pomocy zignorowano. Przez miesiąc wysyłałem listy z prośbą o kontakt. Bez skutku. Zwracam uwagę także na fakt, że pomoc oferowana przez mnie była „pro publico bono”.

Tym bardziej zaskoczony byłem widząc to, co MRA wykonało na oficjalnej stronie. Alarmowaliśmy i ostrzegaliśmy już w grudniu 2008, że nic z tego nie będzie (w wątku na AF). Z wielu źródeł docierają do mnie informacje, że nie byłem jedyny, który oferował większą pomoc i nie doczekał się jej „przyjęcia”. Po prostu – każda taka inicjatywa wymagałaby dużego zaangażowania ze strony koordynatorów MRA, a oni zwyczajnie (odnoszę takie wrażenie) nie mieli na to czasu.

Można w tym miejscu zapytać, dlaczego sam nie zbudowałem alternatywnego portalu dla MRA? Pojawił się taki plan, nawet w pewnym momencie zaczął się kręcić. Ludzie byli chętni do wsparcia takiej idei widząc to, co zaprezentowało oficjalnie MRA. Jednak w między czasie nasze plany zostały storpedowane przez pewne kręgi, które zarzuciły mi próbę przejęcie benefitów wynikających z marki MRA. Słysząc takie zarzuty kolejny raz – odpuściłem. Dzisiaj żałuję. Niestety – sami sobie podcinamy skrzydła, jako środowisko.

MRA w Polsce nie mogło się udać (w moim prywatnym rozumieniu sukcesu). Podejrzewam, że to nawet nie jest bezpośrednia wina koordynatorów, którzy, z mojej perspektywy, nie potrafili się dogadać między sobą. Problem wystąpił wyżej i nadrzędna organizacja nie przygotowała pryncypiów i konkretnego planu dla lokalnych jednostek, przynajmniej takiego, który miałby szansę realizacji. W związku z tym, nie miała podstaw do rozliczania kogokolwiek w Polsce. Obawiam się, że w innych krajach wcale nie było lepiej, bo nawet z „centrali” docierają dziwne „informacje”.

Autor: Adam Jesionkiewicz

Pasjonat nowych technologii, popularyzator nauki i astronomii. Astrofotograf kosmicznych cudów. Założyciel najpopularniejszego polskiego forum dla miłośników piękna nocnego nieba.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.