„Dawno, dawno temu, w odległej galaktyce…” dobiegał kres życia dość młodej ale bardzo masywnej gwiazdy. To czerwony olbrzym – gwiazda o masie 8 do 20 razy większej, niż masa Słońca, która za chwilę stanie się supernową.
W jej wnętrzu, po wypaleniu paliwa jądrowego, żelazne jądro, wielkości Słońca, w ciągu sekundy zapadło się, tworząc nowy twór – gwiazdę neutronową o średnicy zaledwie kilku kilometrów. Po upływie kolejnych ułamków sekundy nastąpiła potężna eksplozja, która z ogromną prękością wyrzuciła w przestrzeń zewnętrzne warstwy umierającej gwiazdy oraz cięższe pierwiastki, które powstały w jej wnętrzu. Uwolniona energia spowodowała niezwykle jasny błysk, który na miesiące przyćmił blask galaktyki.
Tak powstał ogromny obłok materii, z której po miliardach lat powstaną nowe gwiazdy z ich układami planetarnymi. Historia życia gwiazd zatoczyła koło i rozpoczęła kolejny, nowy rozdział.
Tymczasem na Ziemi dawno już wymarły dinozaury. Trwała właśnie „złota era ssaków” – oligocen. Po upływie milionów lat pewien gatunek małpy afrykańskiej wykształcił zdolnośc poruszania się w pozycji wyprostowanej. Przez kolejne miliony lat gatunek ten ewoluował, by na końcu przekształcić się w homo sapiens – człowieka współczesnego. Minęła cała znana historia ludzkości: budowniczowie piramid obrócili się w pył przed tysiącami lat; twórczość Hellady stała się starożytną; powstało i upadło cesarstwo rzymskie. Upłynęło średniowecze i renesans, nadeszły czasy rewolucji technicznej. Wynaleziono teleskop i ludzkość rozpoczęła badanie kosmosu. Rozwinęła się nauka, która pozwoliła zrozumieć nam to, co widzimy na nocnym niebie.
I wreszcie, 31 maja 2011 roku, dotarły do nas pierwsze fotony zwiastujące koniec życia dawno już nieistniejącej gwiazdy. Dzięki wiedzy, jaką dziś posiadamy, na podstawie niepozornego światełka, które pojawiło się w jednym z ramion galaktyki M51 wiemy, jak bardzo dramatyczne wydarzenia miały tam miejsce około 31 milionów lat temu.
Badania spektrum światła gwiazdy potwierdziły, że mamy do czynienia z supernową typu II – czyli wybuchem pojedynczej gwiazdy o masie co najmniej 8 mas Słońca. Wiemy też, że obłok wyrzuconej materii poruszał się z prędkością około 17600 km/s. Przewiduje się, że SN 2011 dh (bo tak astronomowie nazwali supernową), będzie łatwa do obserwacji przez co najmniej kilka tygodni.
Ciekawostką jest, że SN 2011 dh jest trzecią supernową w M51 na przestrzeni ostatnich 20 lat. Dwa wcześniejsze wybuchy miały miejsce w roku 1994 oraz 2005. Dla porównania – ostatnia supernowa w naszej galaktyce, znana jako „Gwiazda Keplera”, ekspoldowała 1604 roku.
Poza pięknem niewyobrażalnego kataklizmu, jakim jest supernowa, warto mieć na uwadze, że zjawiska takie dostarczają budulca, z którego tworzą się nowe gwiazdy, ich planety oraz życie na nich. To fabryki pierwiastków. Wiedzcie, że każdy atom otaczającego nas świata, czy też każdy atom naszego ciała powstał wewnątrz gwiazdy, która zakończyła swoje życie w potężnej ekspolzji miliardy lat temu.
A co ja mam z tym wspólnego? Oficjalne odkrycie supernowej datowane jest na 2 czerwca 2011 roku. Mi, zupełnie przez przypadek, udało się ją sfotografować 31 maja. To potwierdza moją starą tezę: każde zdjęcie kosmosu kryje w sobie nieodkryte tajemnice. Tym razem tajemnica SN, która dopiero co wybuchła skryła się na krawędzi serwisowej klatki (kalibracja obserwatorium). Materiały surowe przekazałem zespołowi THE PALOMAR OBSERVATORY. Być może to najwcześniejsze zdjęcie tego wybuchu, które zrobiono z Ziemi.
Zapraszam do wątku na Astropolis.pl, gdzie dyskutujemy o wybuchu oraz umieszczamy najnowsze zdjęcia SN 2011 dh: kliknij tutaj.
Zobacz zdjęcie M51 przed wybuchem SN.
Podziękowania dla E.Eri za fantastyczny opis.